Księżniczka Christina udzieliła wywiadu tygodnikowi rodzinnemu Icakuriren. Rozmowa odbyła się na Zamku Królewskim. Christina ujawniła podczas wywiadu, że po napisaniu dwóch książek, pracuje nad nową, o innym interesującym krewnym. Na razie nie chce jednak zdradzić, o kogo chodzi.
Dodatkowo opowiedziała, że po raz pierwszy spotkała swoją bratową, kiedy Silvia odwiedzała Solliden. Była równie nieśmiała jak Christina. Spotkanie było łatwe i przyjemne.
Nigdy nie dbała o tytuł księżniczki, była po prostu Christina - nawet jak jej brat został królem. Wówczas zależało jej również na tym, aby byli wrażliwi na to, co nowe i nie zawsze trzymać się starych tradycji.
[Wielu pracowników było starszych i uważali to za krępujące, kiedy im dygali]. Christina opowiedziała się za żeńską sukcesją na tronie przed śmiercią dziadka. - Tak, absolutnie. Było to dla mnie zupełnie oczywiste i nadal jest.
Christina zdecydowanie chciała prawdziwej pracy po ukończeniu studiów. Kwestie sprawiedliwości zawsze były bliskie jej sercu. Wcześnie zaangażowała się w działalność Czerwonego Krzyża (przewodniczącą zarządu od 1993 roku).
Duży wpływ na nią wywarły wizyty w latach 70. w obozach dla uchodźców w Afryce Północnej. Jeszcze bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że trzeba się zaangażować. Kiedy rozmowa schodzi na temat wojny na Ukrainie, zaangażowanie staje się jasne. - To jest konflikt międzynarodowy, a nie "operacja specjalna". Istnieją rygorystyczne zasady dotyczące tego, jak powinniśmy traktować się nawzajem podczas wojny. Niestety Rosja całkowicie je wyrzuciła za burtę. To jest takie oczywiste! tak się denerwuję!
Ale czy wolno ci zabierać głos w sprawach politycznych?
- To są kwestie humanitarne, które dotyczą ludzi. Nie mogę zaakceptować takiego zachowania tego kraju. Wcześniej podpisały konwencję genewską. Nie są ignorantami, a robią coś przeciwnego.
Komentarze
Prześlij komentarz